SZTUKA PRZETRWANIA W TERENIE LAWINOWYM
Wydawca: Sklep Podróżnika
Autorzy: Allen O’Bannon i Mike Clelland. To kolejna chyba już siódma pozycja tych autorów o szeroko pojętym out doorze. Tym razem przybliżają czytelnikom zagadnienia związane z lawinami. Na naszym rodzimym rynku na palcach jednej ręki można policzyć pozycje –poradniki traktujące o niebezpieczeństwach związanych ze śniegiem. Wydawnictwo Sklepu Podróżnika wypełniło w tym roku tę lukę. Osiemdziesiąt parę stron tekstu zostało uzupełnionych charakterystycznym dla tej serii rysunkami. Myślę, że jeśli ktoś myśli poważnie o zimowym wędrowaniu po górach to powinien zacząć od lektury tej pozycji aby zdobyć podstawowe wiadomości na temat sprzętu, ekwipunku i wreszcie o samym śniegu. Jeśli kto powie, że to takie miękkie i białe, i bezpieczne to nic bardziej mylnego! Teoria i wiadomości zdobyte na podstawie lektury są absolutnie niezbędne. Tutaj dodatkowym ułatwieniem przyswojenia sobie wiedzy są przejrzyste rysunki, których zadaniem jest również docieranie do naszej wyobraźni. Chociaż materia zagadnienia jest poważna i nasze poczynania w terenie mogą być bardzo brzemienne w skutkach, to autorzy z wrodzoną sobie lekkością i bardzo przystępnie przedstawiają zagadnienia i te niezgłębione do reszty problemy niwologiczne. U nas w Tatrach-górach z największą ilością występujących lawin, pierwszą zanotowaną ich ofiarą był górnik na zboczach Magury w górnej części Jaworzynki w 1855 roku. Poniżej zacytuję pierwsze opisy groźnych lawin, może warto…
„Tatrzańskie lawiny śnieżne, które do niedawna należały do mytów, siłą rzeczy narzucają się same uwadze szerokich kół publiczności, mającej jakikolwiek związek z Tatrami…. W Tatrach lawiny zdobyły sobie prawo obywatelstwa. Wyłamane doszczętnie całe połacie lasu, przyczem, jak n.p. w Dol. Cichej, lawiny idąc z Tomanowej (wierchu) zapędzają się kilkaset metrów do góry, na zbocza Kop Liptowskich, łamiąc również tam las pokotem; zniszczone mosty, budowle, altany; powalone słupy telefoniczne i t. p. – wreszcie, jak w tym roku, przerwana na dużej przestrzeni komunikacja drogą jezdną z Morskim Okiem. W Żlebie Żandarmeryi (z Opalonego), jak można było oczekiwać – nowa lawina. Przeszedłwszy przez nią, zbliżyliśmy się do miejsca, gdzie stały koszary żandarmerii. Kilka słupów, sterczących ukośnie ze śniegu, wskazuje to miejsce. Dach nieuszkodzony, lecz zerwany (prądem powietrza) i wbity w grupę smreków w pobliżu. Żlebu, który tu ma około 10 m. głębokości, nie widać, natomiast wznosi się kopiec kilkumetrowy. Potworna to lawina przebiegła przez szosę, niszcząc poręcze i słupy, poprzez potok Rybi i daleko do góry na Żabie się zapędziła, waląc tam las pokotem. Długość jej około 600 m, szerokość 250.; łączy się ona jednak zaraz z drugą 250 m. szeroką lawiną, tak, że tu zajęta ma szerokość ok. 500 m. Głębokość największa ok. 14 m. ” Tak opisywał lawiny, które zeszły w ostatnich dniach stycznia 1911 roku, przy temperaturze dochodzącej do -23 °C, Mariusz Zaruski na łamach Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego. Cytując zachowałem oryginalną pisownię.
To tyle cytatu, chciałoby się powiedzieć, że były dawniej zimy…
Wracając do SZTUKI PRZETRWANIA W TERENIE LAWINOWYM, to uważam, że to obowiązkowa lektura, dla osób wchodzących zimą w góry, kolejnym ruchem powinno być zaliczenie szkolenia lawinowego. Tam poznamy podstawowy sprzęt i umiejętności posługiwania nim się, czy wreszcie działania przy pozorowanej akcji lawinowej i już będziemy coś niecoś wiedzieć. Auto szkolenie i zdobywanie doświadczenia jest nieodzowne. Wracanie do lektury ugruntuje nam podstawowe wiadomości. Tym wszystkim, którzy po lekturze pomyślą, że już wiedzą wszystko i nie będą uczestniczyć w kursach lawinowych chciałbym zwrócić uwagę, że znalazłem w książce na dwóch rysunkach (str. 53i82) błędny kierunek wbijania sondy. Przy poszukiwaniach z detektorem na zboczach sondę lawinową wbijamy prostopadle do powierzchni śniegu a nie pionowo. Uzasadnienie jest chyba dziecinnie proste, w ostatniej fazie poszukiwać detektor wyznacza nam najkrótszą odległość a ta jest prostopadła do powierzchni. Detektory są bardzo czułymi urządzeniami i wszelaka elektronika (telefon, GPS ) zakłóca ich pracę i dlatego należałoby się jej pozbyć w czasie poszukiwań. Jeśli nie możemy tego zostawić to najlepiej trzymać elektronikę za sobą na plecach np. w plecaku. Ciało ludzkie zawiera ok. 70 % wody a ta jest dobrym izolatorem. Zegarki nafaszerowane elektroniką też nie pomagają.
Wprawdzie zima powoli kończy się ale nie zmienia to faktu, że warto tą pozycję zakupić i zaznajomić się z jej treścią. Tak się jakoś składa, że szczęście bardziej sprzyja przygotowanym !
Copyright © 2014 by gorskieblogi